czwartek, 4 kwietnia 2013

Okiem Mistrza: W. Eugene Smith


William Eugene Smith.... Nieznośny, arogancki, zawsze stawiający na swoim i nie słuchający się nikogo...  Nie mniej w świecie fotografii jest legendą. Dla znakomitej większości pozostaje inspiracją, którego talent do dnia dzisiejszego jest niedościgniony. W jego pracach jest coś, co jest prawie niemożliwe do uchwycenia - patrząc na fotografię od razu poznamy czy to jego. Patrząc na jego zdjęcia zawsze wprawiało mnie w osłupienie to, że pozornie prosty kadr ma taką moc....

„Człowiek, który stworzył i wyniósł na szczyty esej fotograficzny"

Urodzony 30 grudnia 1918 roku w Wichita, odznaczył się na kartach historii jako znakomity fotograf wojenny( a nawet śmiało powiem, że najlepszy jaki kiedykolwiek był ) a przy tym był człowiekiem niezłomnym i nie idącym na kompromisy( szczególnie jeśli chodziło o współpracę z magazynami i czasopismami ). 

Smith już od najmłodszych lat zawodowo się udzielał jako fotograf - wszystko za sprawą nacisku ze strony matki, która była fanatyczką fotografii. Początkowo współpracował z dwiema gazetami - The Wichita Eagle oraz The Beacon. Po przeprowadzeniu się do Nowego Yorku został zatrudniony w magazynie Neewsweek jako fotoreporter. Już wtedy jego nieustępliwość i wybuchowość dawała o sobie znać i po kilku miesiącach rozstał się z wydawnictwem, gdyż nie chciał się zgodzić na używanie średnioformatowych aparatów.


Steel Mill Worker

W 1939 roku, mając niespełna 19 lat, Smith został zatrudniony jako etatowy fotoreporter magazynu Life. Jednak w 1941 roku zwolnił się z powodu narastających nieporozumień z dyrekcją, i poleciał na Wyspy Pacyfiku jako wolny korespondent wojenny. Jak można podsumować jego pobyt w tamtych rejonach?  Relacje z 26 bitew morskich, 13 inwazji wojsk na wrogie terytoria, niezliczone zdjęcia z frontu oraz poważna rana lewego ramienia, która sprawiła, że prawie porzucił zawód fotografa. Lekarz, który zajmował się rehabilitacją Smitha, powiedział kiedyś "Gdyby mnie tak bolało to bym nie fotografował, lecz biegał naokoło wyjąc z bólu". 

Eugene Smith znany był z tego, że nie bał się stawiać na szali swojego życia - jeśli zdjęcie było tego warte. Jeden z jego przyjaciół wspomina sytuację, kiedy to Smith praktycznie sterroryzował dowództwo i wymusił na nich pozwolenie, żeby mógł sfotografować zanurzającą się łódź podwodną stojąc na dziobie łodzi. Stało się to na pełnym morzu, i tylko cud zdecydował o tym, że Smith został uratowany.


Iwo Jima


Jedną z bardziej znanych historii związanych ze Smithem była sytuacja, kiedy przygotowywał reportaż o dniu żołnierza na polu walki. Kończąc zdjęcia zabłąkana kula trafiła w aparat, przeszyła go na wylot i trafiła Smitha w twarz, poniżej oka. Fotograf nie przerwał robienia zdjęć, tylko sięgnął po drugi aparat.

W. Eugene Smith sławny jest jednak nie tylko ze zdjęć wojennych, ale też z serii fotoreportaży, które własnym talentem i gorącym zrozumieniem tematu podniósł do rangi prawdziwego „eseju fotograficznego". Nie sposób opisać tych esejów nie mogąc ich pokazać w całości, nie są to bowiem artystyczne obrazy, każdy osobno godny podziwu, lecz myśli, w której ukazaniu niemałą rolę odgrywa i drukarz i grafik.. Do takich esejów zaliczyć można między innymi „Wiejski doktor", „Chaplin podczas pracy", „Hiszpańska wioska", ,, Schweitzer w Afryce".

Charlie Chaplin

Właśnie z powodu ostatniego eseju jego współpraca z magazynem Live definitywnie się zakończyła. Do dzisiaj nie wiadomo zbyt wiele na temat powodu, gdyż obie strony nie chciały się na ten temat wypowiadać, ale można wywnioskować, że miało to związek ze zdjęciami Alberta Schweitzera. W 1955 roku Smith stał się członkiem agencji Magnum. Zaczął przygotowywać reportaż o Pittsburgh, które miało mu zająć trzy tygodnie. Pracę nad tym projektem zakończył po trzech latach.

W latach 1957 - 1965 przygotowywał reportaż dotyczący muzyków należących do projektu Jazz Loft - David X. Young, Dick Cary, Hall Overton.  W późniejszych latach, dokładnie w 1971 roku, został wysłany do Japonii w celu przygotowania reportażu o zachorowaniach w rejonie Minamata. W 1972 roku został ciężko raniony przez pracowników firmy Chisso( firma zatruwała pobliskie wody odpadami rtęci ), którzy nie chcieli, żeby publikował zdjęć ludzi chorych na tzw. " Chorobę z Minamaty". Smith przeżył napaść ale wzrok w jego prawym oku znacznie się pogorszył. 

W związku z nadużywaniem amfetaminy, alkoholu oraz trybem pracy, Eugene Smith zmarł 15 października 1978 roku. Wyszedł z domu do sklepu po piwo i będąc na miejscu stracił przytomność. Wkrótce po przewiezieniu do szpitala zmarł. Przyczyną zgonu był rozległy udar mózgu.

Okinawa

Czytając, czy oglądając, jego biografię można zobaczyć dlaczego był, i jest, postrzegany jako numer jeden w historii fotografii. Jego zaangażowanie i niezłomność sprawiły, że zawsze robił jeden krok dalej w stronę zagrożenia. Tak jakby w ogóle nie wliczał w ryzyko swojego życia.... Jednym słowem - geniusz. Geniusz w tym co robił - ale widać, że cena tego geniuszu jest przytłaczająca. Zapytano Smitha, dlaczego zniszczył zdjęcia z pewnego okresu swego życia. Odpowiedział:

„W fotografiach tych było dużo głębi ostrości, a mało głębi zrozumienia".

Myślę, że to jedno zdanie doskonale podsumowuje i pokazuje co siedziało w duszy tego genialnego fotografa.
Galeria zdjęć W. Eugene Snith'a 











Trzymajcie się :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz